W ostatnich latach zainteresowanie inwestycjami w branżę technologii edukacyjnych narastało wraz z kolejnymi wejściami kapitałowymi renomowanych funduszy Venture Capital. Rok 2015 był dla branży EdTech efektem kulminacyjnym, a podekscytowanie nowym trendem rosło – była to swoista erupcja wulkanu pod względem ilości kapitału zainwestowanego w spółki tego sektora. 

    W 2015 r. fundusze VC w USA zainwestowały 1,5 miliarda dolarów w spółki edtech’owe. W 2016 r. ogólny trend chwilowo przystopował, jednak analitycy (CB Insights, PitchBook) przewidują, że rok 2017 przyniesie wynik podobny do roku 2015. W pierwszym kwartale 2017 r., jak podaje CB Insihts, w USA zainwestowano ponad pół miliarda dolarów. PitchBook przewiduje: „VC investment in US – based edtech startups is on pace to reach nearly $1.4 billion this year, a steep increase from last year’s levels and almost equal to those seen in 2015, which was a banner year for the sector” (https://pitchbook.com/news/articles/a-second-wind-vc-investment-in-edtech-is-rising-again-datagraphic). Dlaczego EdTech jest tak atrakcyjnym tematem dla VC?

    Ogromny rynek

    Edukacja dotyczy każdego człowieka we wszystkich etapach jego życia. Rozpoczyna się od naszych rodziców, gdy mama zachodzi w ciążę, trwa przez przygotowanie do porodu i okres niemowlęctwa. Następnie zaczyna dotyczyć nas samych, osiąga apogeum w okresie edukacji szkolnej, aż przekształca się w kompetencje zawodowe. Na emeryturze, zwłaszcza, że społeczeństwo się starzeje i seniorzy rosną w siłę jako grupa nabywcza, nabieramy ochoty na spełnianie marzeń z młodości i nadrabiamy zaległości. Nasze dzieci kończą kursy online opieki geriatrycznej. To powoduje, że produkty edukacyjne mają potencjalnie bardzo duży rynek (TAM, czyli Total Available Market). Pozwala to na dużą elastyczność biznesu, a więc stosowanie różnych strategii i dopasowywanie się do różnych segmentów, o ile produkt nie jest totalnie źle wymyślony. Technologie mogą uczynić ten rynek jeszcze większym, a produkty bardziej dostępnymi.

    Skalowalność

    Biznes skalowalny to taki, w którym relacja kosztów do przychodów nie jest proporcjonalna – w pewnym momencie koszty już nie rosną, ale przychody tak. Taką możliwość daje produkt edukacyjny dystrybuowany w sieci. Szkolenie stacjonarne ograniczone jest m.in. lokalnością czy ilością miejsc w sali, gdzie webinar nie stawia takich granic. Dzięki temu można sprzedać więcej i taniej, jednocześnie poszerzając grupę odbiorców.

    Wsparcie od administracji

    Biznesom edukacyjnym najczęściej „po drodze” jest z sektorem publicznym, a rządzący w swoich programach i planach dążą zazwyczaj do podnoszenia poziomu wykształcenia społeczeństwa. Chociaż placówki publiczne, typu szkoły czy szpitale, są bardzo trudnymi klientami, to dużo środków publicznych jest przekazywanych przez agencje rządowe na wspieranie aktywności edukacyjnych. Można liczyć więc na to, że naszym klientem stanie się np. ministerstwo lub że zakup naszych produktów przez placówki publiczne sfinansowany będzie w formie programu dotacyjnego.

    Painkiller

    W sektorze b2b, czyli szkoleń pracowniczych, nowe technologie zmniejszają dolegliwość zarządów,  jaką jest tzw. „kosztochłonność”. Instruowanie, dokształcanie i rozwijanie pracowników z użyciem nowych technologii jest mniej kosztowne niż organizowanie kursów, szkoleń czy wyjazdów na kongresy. Wprawdzie takie rozwiązania mogą wydawać się mniej rozrywkowe, ale z pewnością potrafią być równie skutecznie. Podobnie rzecz ma się z dostępem do wiedzy osób prywatnych, gdzie dzięki zmniejszonym kosztom zmniejsza się cena, co otwiera portfele nowych segmentów klientów. Kiedyś trzeba było iść na drogi kurs, żeby zdobyć certyfikat językowy, a dzisiaj można się do niego przygotować samemu , dbając przy tym o swoje fundusze. W przypadku jeśli produkt jest tzw. painkillerem i sprzedając go można powiedzieć, że „teraz będzie taniej”, to jest szansa na sukces komercyjny.